Data premiery: 10.06.2022
Wydawca: Nuclear Blast
Kreator, w przeciwieństwie do innych tuzów niemieckiego thrash metalu, czyli Sodom i Destruction, nigdy nie bał się eksperymentować. Płyty wydane w latach 90. diametralnie różniły się od klasycznych pozycji z lat 80. Na początku XX w. Mille Petrozza z kolegami wrócił do thrashu i po kilku przyzwoitych albumach w tym stylu znów od jakiegoś czasu (a dokładniej od „Gods of Violence”) szukają nowej formuły. Doceniam to, że nie chcą się powtarzać i tłuc do znudzenia tego samego. Wygląda jednak na to, że Kreator chce grać tradycyjny thrash i jednocześnie wychodzić poza niego, więc po prostu do swojego stylu dodaje bardziej melodyjne elementy. Efekt jest taki, że „Hate Über Alles” pewnie nie zadowoli w pełni ani fanów klasycznego Kreatora, ani fanów płyt z lat 90. Właściwie to można by powiedzieć to samo o poprzedniej płycie, jednak tam były znacznie ciekawsze pomysły i zdecydowanie ciekawsze riffy, całość wypadała więc dużo lepiej i nie sprawiała wrażenia robionej na siłę.
„Hate Über Alles” zaczyna się co prawda obiecująco. Tytułowy numer to taki typowy Kreator z okresu po 2000 roku – szybko, konkretnie, a jednocześnie chwytliwie, tak żeby można było sobie poskandować refren na koncercie. Może nic nadzwyczajnego, ale jednak więcej niż poprawnie. „Killer of Jesus” właściwie w niczym mu nie ustępuje. Po dwóch szybkich kawałkach wolniejszy „Crush the Tyrants” też może być. „Strongest of the Strong” siłą rozpędu również ujdzie. Później zaczyna się jednak robić coraz dziwniej. Epickie „ooooo” („Become Immortal”), damski wokal, zupełnie niepasujący do całości („Midnight Sun”), wszechobecne melodyjne solówki i harmonie gitarowe – nie mam nic przeciwko urozmaicaniu muzyki, ale to wszystko już gdzieś słyszeliśmy i nie wiem, czy akurat w wykonaniu Kreatora może to na kimkolwiek zrobić wrażenie. „Renewal”, „Outcast” czy „Endorama” również oczywiście czerpały z innych gatunków (np. industrial, gotyk), ale brzmiały świeżo i oryginalnie, czego nie można powiedzieć o „Hate Über Alles”.
Elementy stricte thrashowe również się nie bronią. Właściwie gdyby był to w pełni thrashowy album, to byłoby chyba jeszcze nudniej. Jest tu co prawda parę dobrych riffów, kilka „nośnych” refrenów, ale Niemcy potrafią też uderzyć banałem takim jak „Demonic Future”. Riff otwierający może brzmiałby dobrze na „Terrible Certainty”, ale w 2022 roku brzmi jak wyjęty z poradnika dla młodych thrasherów. „Pride Comes Before the Fall” zaczyna się ciekawie, klimatycznie (czysty wokal na tle dźwięku a la pozytywka – pasowałoby na „Endoramę”), ale już po chwili cały nastrój pryska za sprawą kolejnego riffu z elementarza. Granie tradycyjne – jak najbardziej, schematyczne – nie. A na pewno nie w przypadku zespołu o takiej renomie jak Kreator. Na szczęście takich wpadek jest tu niewiele.
Jako całość album nie jest zły, technicznie to wciąż bardzo solidna i precyzyjna niemiecka robota i momentami słucha się go bardzo przyjemnie. Jednak mimo swojej melodyjności i przystępności nie jest zapamiętywalny i w sumie nie ma na nim nic, co sprawiałoby, że chce się do niego wracać.
Kreator chyba powinien odłożyć thrash na jakiś czas, wziąć oddech i nabrać dystansu, żeby znów móc wrócić do formy. Popieram zatem poszukiwanie nowej formuły, ale zdecydowanie nie jest nią thrash rozmyty dość tanimi melodyjkami. Ale być może na kolejną tak radykalną zmianę stylu jak w latach 90. jest już za późno, a ponowne wystawianie fanów na próbę to już zbyt duże ryzyko.
Nadzieję daje zamykający album utwór „Dying Planet” – inny niż cała reszta numerów na tej płycie, choć przy pierwszych przesłuchaniach w ogóle nie zwróciłem na niego uwagi. Ciężki, wolny, złowieszczy, z niepokojącym intro i outro i pokręconą solówką. Nie jest to typowy thrash, ale też ani przez moment nie ma tu mizdrzenia się do fanów heavy/power. Może to jest lepszy kierunek niż to, co Kreator robi teraz?
Utwory:
1. Sergio Corbucci Is Dead
2. Hate über alles
3. Killer of Jesus
4. Crush the Tyrants
5. Strongest of the Strong
6. Become Immortal
7. Conquer and Destroy
8. Midnight Sun
9. Demonic Future
10. Pride Comes Before the Fall
11. Dying Planet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz