Data premiery: 9.10.1990
Wydawca: Def American Recordings
Pochodzenie: USA
Utwory:
1. War Ensemble
2. Blood Red
3. Spirit in Black
4. Expendable Youth
5. Dead Skin Mask
6. Hallowed Point
7. Skeletons of Society
8. Temptation
9. Born of Fire
10. Seasons in the Abyss
Skład:
Tom Araya – wokal, gitara basowa
Jeff Hanneman – gitara
Kerry King – gitara
Dave Lombardo – perkusja
Ciekawostki
Kerry King chciał zatytułować album „Born of Fire”, Tom Araya i Jeff Hanneman optowali za „Season in Hell”. Gdy Hanneman zmienił słowo „hell” na „abyss”, przekonał Dave’a Lombardo i tym samym King został przegłosowany.
Bardzo krótkie przerwy między utworami to pomysł producenta Ricka Rubina. – Chcieliśmy, by wszystkie numery uderzyły cię naraz – mówił Tom Araya. – Takie zagęszczenie zmusza cię do uważnego słuchania, tylko w ten sposób możesz zorientować się, co się dzieje! Nie pozwalamy słuchaczowi zebrać myśli. (1)
„War Ensemble” był wykorzystywany przez amerykańskich żołnierzy podczas wojny w Zatoce Perskiej. Podobno z głośników śmigłowców bojowych Apache przed atakiem rozlegał się właśnie ten utwór.
„Dead Skin Mask” opowiada prawdziwą historię psychopatycznego mordercy Edwarda Geina, który ze skóry swoich ofiar robił m.in. maski, części garderoby i abażury, a z czaszek miski.
Podwójne wokale w zwrotce „Temptation” są dziełem przypadku. Tom Araya nagrał wokal dwa razy – najpierw swoją wersję, później wersję zasugerowaną przez Kinga. Następnie puszczono utwór z dwoma ścieżkami naraz, by wybrać tę lepszą i wtedy Rubin zasugerował, żeby zostawić obie.
„Born of Fire” miał trafić na „South of Heaven”, jednak Kerry King nie był w stanie uporać się z tekstem (stąd roboczy tytuł „Stress”), dlatego utwór odłożono na później.
W ramach promocji albumu nakręcono pierwsze w historii Slayera teledyski – do utworów „Seasons in the Abyss” i „War Ensemble”.
Bardzo krótkie przerwy między utworami to pomysł producenta Ricka Rubina. – Chcieliśmy, by wszystkie numery uderzyły cię naraz – mówił Tom Araya. – Takie zagęszczenie zmusza cię do uważnego słuchania, tylko w ten sposób możesz zorientować się, co się dzieje! Nie pozwalamy słuchaczowi zebrać myśli. (1)
„War Ensemble” był wykorzystywany przez amerykańskich żołnierzy podczas wojny w Zatoce Perskiej. Podobno z głośników śmigłowców bojowych Apache przed atakiem rozlegał się właśnie ten utwór.
„Dead Skin Mask” opowiada prawdziwą historię psychopatycznego mordercy Edwarda Geina, który ze skóry swoich ofiar robił m.in. maski, części garderoby i abażury, a z czaszek miski.
Podwójne wokale w zwrotce „Temptation” są dziełem przypadku. Tom Araya nagrał wokal dwa razy – najpierw swoją wersję, później wersję zasugerowaną przez Kinga. Następnie puszczono utwór z dwoma ścieżkami naraz, by wybrać tę lepszą i wtedy Rubin zasugerował, żeby zostawić obie.
„Born of Fire” miał trafić na „South of Heaven”, jednak Kerry King nie był w stanie uporać się z tekstem (stąd roboczy tytuł „Stress”), dlatego utwór odłożono na później.
W ramach promocji albumu nakręcono pierwsze w historii Slayera teledyski – do utworów „Seasons in the Abyss” i „War Ensemble”.
Źródła:
Jarosław Szubrycht – „Bez litości. Prawdziwa historia zespołu Slayer”
Joel McIver – „Slayer. Krwawe rządy”
Joel McIver – „Slayer. Krwawe rządy”
Cytat: (1) Jarosław Szubrycht – „Bez litości. Prawdziwa historia zespołu Slayer”
Recenzja
Rock’N’Roll nr 1/91 (ocena: 5/5)
Płyta ta nie jest produktem z serii „A możesz jeszcze szybciej?”, nie
jest też longiem typu „Tank Metallica Songs” ani zawilcem
przypominającym gitarowym mieszaniem wywody pani Zdzisławy Gucy...
Najnowszy produkt Slayera nie przywołuje w wyobraźni młota
pneumatycznego, a tym bardziej walca drogowego z silnikiem ferrari. Głos
Tomka Arayi nie brzmi jak ryk wielokrotnie dobijanego tura i nie jest
również zwykłym pokrzykiwaniem pod sekcją rytmiczną. Żadna z ww. rzeczy
nie występuje tu jako jedyny czynnik charakteryzujący i tworzący Dzieło.
A ze ten longplay jest Dziełem, można przekonać się już po pierwszym
przesłuchaniu. Następne będą tylko hołdem składanym zespołowi (na
kolanach i z czołem rozbitym o podłogę)…
Po „South Of Heaven” – przyjmowanym rożnie w wyniku pewnych odstępstw od slayeryzmów – ,,Seasons In The Abyss” jest pozycją, która powinna zadowolić wszystkich speedmenów kochających Slayer. Tradycyjnie już dziesięć numerów przytłacza bijącymi z nich bestialstwami i dzikością. Muzyka na „Seasons...” jest lustrzanym odbiciem image'u zespołu – nienawidzić wszystko i wszystkich, wytykać każdy błąd ludzkości, każde posunięcie obleśnych, cuchnących, stłoczonych na ziemskim globie stworzeń zwących siebie istotami rozumnymi.
„Seasons...” m.in. dlatego jest dziełem, że na tej płycie znajdują się najlepsze takty z poprzednich longów Slayera, uzupełnione o równie wspaniale nowe pomysły. Tajemniczość z „Hell Awaits” w przewspaniałym „Dead Skin Mask”, dzikość jak za czasów „Reign In Blood” w „Hallowed Point”, zaskakująca dojrzałość „Temptation”, które z wokalem podłożonym w kanonie „Tom Araya & Tom Araya Again” mogłoby być perłą na „South Of Heaven” – to przykłady sentymentalnych powrotów do początków świetności. Ale nie można ignorować nowych rozwiązań. W samej koncówce „War Ensemble” stwarzająca klimat gitariada z wspaniałym łomotaniem Dave'a Lombardo ucieka w rejony techno-thrashu i jest oryginalnym przejściem do następnego utworu. Nie mające nic wspólnego z Metallicą Slayerowe zacinanie się gitar w „Skeletons Of Society” czy wspomniany już kanon w „Temptation” to niewątpliwie jedne z wielu wspaniałych momentów na tej płycie, będącej – przypominam – thrashowym Dziełem.
Po „South Of Heaven” – przyjmowanym rożnie w wyniku pewnych odstępstw od slayeryzmów – ,,Seasons In The Abyss” jest pozycją, która powinna zadowolić wszystkich speedmenów kochających Slayer. Tradycyjnie już dziesięć numerów przytłacza bijącymi z nich bestialstwami i dzikością. Muzyka na „Seasons...” jest lustrzanym odbiciem image'u zespołu – nienawidzić wszystko i wszystkich, wytykać każdy błąd ludzkości, każde posunięcie obleśnych, cuchnących, stłoczonych na ziemskim globie stworzeń zwących siebie istotami rozumnymi.
„Seasons...” m.in. dlatego jest dziełem, że na tej płycie znajdują się najlepsze takty z poprzednich longów Slayera, uzupełnione o równie wspaniale nowe pomysły. Tajemniczość z „Hell Awaits” w przewspaniałym „Dead Skin Mask”, dzikość jak za czasów „Reign In Blood” w „Hallowed Point”, zaskakująca dojrzałość „Temptation”, które z wokalem podłożonym w kanonie „Tom Araya & Tom Araya Again” mogłoby być perłą na „South Of Heaven” – to przykłady sentymentalnych powrotów do początków świetności. Ale nie można ignorować nowych rozwiązań. W samej koncówce „War Ensemble” stwarzająca klimat gitariada z wspaniałym łomotaniem Dave'a Lombardo ucieka w rejony techno-thrashu i jest oryginalnym przejściem do następnego utworu. Nie mające nic wspólnego z Metallicą Slayerowe zacinanie się gitar w „Skeletons Of Society” czy wspomniany już kanon w „Temptation” to niewątpliwie jedne z wielu wspaniałych momentów na tej płycie, będącej – przypominam – thrashowym Dziełem.
Zbigniew Zegler
Historia o głośnikach na śmigłowcach jest spod dużego palca. Palca stopy brudnej, zagrzybionej, emitującej odór.
OdpowiedzUsuń