Data premiery: 22.11.2019
Wydawca: Universal
Pochodzenie: Niemcy/Szwecja
https://lindemann.band
Mając w pamięci pierwszy album projektu Lindemann, a także wydaną w tym roku płytę Rammstein, nie oczekiwałem wiele po tym wydawnictwie. Tymczasem panowie Till Lindemann i Peter Tägtgren bardzo pozytywnie zaskoczyli. „F & M” jest nie tylko ciekawsza od „Skills in Pills”, ale też od ostatniej płyty macierzystej formacji Tilla.
Ale po kolei. Pierwsza różnica w porównaniu ze „Skills in Pills”, jaka od razu rzuca się w uszy, to fakt, że Till Lindemann tym razem śpiewa po niemiecku, co jest podwójnym plusem – po pierwsze jego angielski jest kanciasty jak fryzura Krzysztofa Rutkowskiego, po drugie język niemiecki bardziej pasuje do niskiego głosu Tilla i tego typu muzyki. A muzyce na tym krążku o wiele bliżej do Rammstein. Właściwie to mogłaby być płyta Rammstein, gdyby zespół kontynuował drogę rozpoczętą na „Mutter”, „Reise, Reise”, a zakończoną wraz z „Rosenrot”, czyli w okresie, gdy zespół umuzykalniał swój styl i szukał nowych rozwiązań. Z jednej strony mamy więc „Ich Weiß Es Nicht” z do bólu rammsteinowym riffem i charakterystycznym zwolnieniem w zwrotce, klimatyczny „Blut”, jakby wyjęty z „Mutter”, i dwie ballady – „Schlaf Ein” i „Wer Weiß Das Schon”, które (szczególnie druga) przekonują mnie bardziej niż na przykład miniaturowy „Diamant” z płyty z zapałką czy „Frühling in Paris” z „Liebe…”. Z drugiej – luźniejszy, rockowy „Frau und Mann”, „Knebel”, który do pewnego momentu jest akustyczną piosenką, aż nagle i nieoczekiwanie wybucha w sposób znany raczej z utworów System of a Down, czy… tango w „Ach So Gern”.
„F & M” brzmi w wielu momentach jak stary Rammstein, który nie kopiuje po raz kolejny ogranych patentów. Mimo że krążek oparty jest w dużej mierze na znanych rozwiązaniach, to nie wyczuwa się tu tej powtarzalności i braku pomysłów. Spora w tym zasługa brzmienia – gęstego i mięsistego dzięki gitarze i perkusji, a jednocześnie przestrzennego za sprawą mocno zaznaczonych klawiszy. Wygląda na to, że Rammsteinowi przydałby się ktoś taki jak Peter Tägtgren, żeby wnieść trochę świeżości i nowych brzmień.
Ale po kolei. Pierwsza różnica w porównaniu ze „Skills in Pills”, jaka od razu rzuca się w uszy, to fakt, że Till Lindemann tym razem śpiewa po niemiecku, co jest podwójnym plusem – po pierwsze jego angielski jest kanciasty jak fryzura Krzysztofa Rutkowskiego, po drugie język niemiecki bardziej pasuje do niskiego głosu Tilla i tego typu muzyki. A muzyce na tym krążku o wiele bliżej do Rammstein. Właściwie to mogłaby być płyta Rammstein, gdyby zespół kontynuował drogę rozpoczętą na „Mutter”, „Reise, Reise”, a zakończoną wraz z „Rosenrot”, czyli w okresie, gdy zespół umuzykalniał swój styl i szukał nowych rozwiązań. Z jednej strony mamy więc „Ich Weiß Es Nicht” z do bólu rammsteinowym riffem i charakterystycznym zwolnieniem w zwrotce, klimatyczny „Blut”, jakby wyjęty z „Mutter”, i dwie ballady – „Schlaf Ein” i „Wer Weiß Das Schon”, które (szczególnie druga) przekonują mnie bardziej niż na przykład miniaturowy „Diamant” z płyty z zapałką czy „Frühling in Paris” z „Liebe…”. Z drugiej – luźniejszy, rockowy „Frau und Mann”, „Knebel”, który do pewnego momentu jest akustyczną piosenką, aż nagle i nieoczekiwanie wybucha w sposób znany raczej z utworów System of a Down, czy… tango w „Ach So Gern”.
„F & M” brzmi w wielu momentach jak stary Rammstein, który nie kopiuje po raz kolejny ogranych patentów. Mimo że krążek oparty jest w dużej mierze na znanych rozwiązaniach, to nie wyczuwa się tu tej powtarzalności i braku pomysłów. Spora w tym zasługa brzmienia – gęstego i mięsistego dzięki gitarze i perkusji, a jednocześnie przestrzennego za sprawą mocno zaznaczonych klawiszy. Wygląda na to, że Rammsteinowi przydałby się ktoś taki jak Peter Tägtgren, żeby wnieść trochę świeżości i nowych brzmień.
Utwory:
1. Steh Auf
2. Ich weiß Es Nicht
3. Allesfresser
4. Blut
5. Knebel
6. Frau & Mann
7. Ach So Gern
8. Schlaf Ein
9. Gummi
10. Platz Eins
11. Wer Weiß Das Schon
12. Mathematik (bonus)
13. Ach so gern (Pain version) (bonus)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz