Data premiery: 12.11.1984
Wydawca: Polydor
Pochodzenie: Wielka Brytania
www.deep-purple.com
Utwory:
1. Knocking at Your Back Door
2. Under the Gun
3. Nobody's Home
4. Mean Streak
5. Perfect Strangers
6. A Gypsy's Kiss
7. Wasted Sunsets
8. Hungry Daze
9. Not Responsible
10. Son of Alerik (bonus)
Skład:
Ian Gillan – wokal
Ritchie Blackmore – gitara
Jon Lord – instrumenty klawiszowe
Roger Glover – gitara basowa
Ian Paice – perkusja
Ciekawostki
Pierwotnie płyta miała nazywać się „The Sound of Music”.
Ian Gillan o tytule „Perfect Strangers”: — To tytuł, który wiele wyjaśnia. Przez ostatnich jedenaście lat byliśmy dla siebie obcymi ludźmi, nie spotykaliśmy się w komplecie. Myślę, że wpadliśmy w pułapkę, w której nie byliśmy sobą. Żyliśmy tak długo w izolacji od siebie, że to odrodzone Deep Purple traktowaliśmy jak zupełnie nową grupę.
„Perfect Strangers” jest pierwszą płytą po reaktywacji Deep Purple w klasycznym składzie (tzw. Mark II). W związku z tym przed premierą albumu pojawiło się wiele oskarżeń o to, że członkowie zespołu zeszli się wyłącznie dla pieniędzy. Ian Gillan: — To wierutne bzdury. Każdy z nas jest znakomicie sytuowany pod względem finansowym. Niczego nam nie brakuje i stać nas na wiele. O ponownym zejściu zadecydowały tylko i wyłącznie względy muzyczne. Tym zaś, którzy w nasze możliwości już zwątpili radzę, by kupili sobie „Perfect Strangers” i uważnie posłuchali. Może zrozumieją w jak błędnym tkwią przekonaniu.
Recenzje
Deep Purple znowu razem w swoim najsilniejszym składzie! W gruncie rzeczy było to do przewidzenia, choć trudno ustalić motywy tego kroku. Realiści, a wśród nich m. in. gitarzysta Francis Rossi ze Status Quo, twierdzą, że tych pięciu facetów, którzy jak powszechnie wiadomo nie mogło na siebie nawet patrzeć, zeszło się ponownie tylko dla pieniędzy. Z drugiej strony np. Gillan, Glover, Blackmore, Lord i Paice bynajmniej nigdy nie klepali biedy. Więc co skłoniło ich do reaktywowania Deep Purple – chęć dopisania kilku zer na kontach bankowych czy pokusa wskrzeszenia hard rockowej legendy dla dobra tej muzyki? Nie wiem, aczkolwiek zainteresowani muzycy zdecydowanie opowiadają się za tą drugą wersją.
Dość spekulacji, czas zająć się muzyką. Jaka jest? Ano bardzo, bardzo w stylu Deep Purple. To fakt, że lan Palce ma już niebezpiecznie wysokie czoło, a Ian Gillan nie poraża jut głosem jak w pamiętnym, koncertowym „Child In Time”, ale Deep Purple to nadal maszyna produkująca niezły hard rock. Takie kawałki jak ostry „Nobody’s Home”, przypominający „Highway Star” temat „A Gypsy's Kiss” czy spokojny „Wasted Sunsets” mają szansę zostać nowymi klasykami z repertuaru Deep Purple. Ritchie Blackmore, kompozytor wszystkich utworów, demonstruje na płycie „Pertect Strangers” stary, gitarowy kunszt oparty na dobrym smaku, a nie trickach i oszałamiającej szybkości. Podobnie Jon Lord, niepowtarzalny hard rockowy organista o zdecydowanie klasycznym zacięciu (Blackmore’a też momentami ciągnie w tę stronę), który swoim graniem buduje klimat zarezerwowany tylko dla brzmienia Deep Purple. Gillan, choć nigdy nie trawiłem nagrań żadnej jego grupy i miałem obawy, czy nie postradał on zmysłów wstępując do Black Sabbath, tu, w Deep Purple znowu jest na swoim miejscu i słucha się go w nowych nagraniach z przyjemnością. Producentem tej płyty jest, oczywiście, basista Roger Glover, który w swojej pracy pozostał wierny hard rockowym wymogom bawiąc się jedynie technika w intro do „Nobody's Home” (mini „1084” Van Halen) i w autobiograficznym, zespołowym wyznaniu „Hungry Daze”. Zaś perkusista Ian Paice zwyczajnie odegrał swoje i zrobił to dobrze.
Kiedy zastanawiałem się, jak podsumować ten krążek, wpadł mi w ręce wywiad z Blackmore’em, który stwierdził, że „Perfect Strangers” to płyta, jaką Deep Purple powinien nagrać w 1974 r., gdyby nie pamiętny rozłam. I tak rzeczywiście brzmi ta muzyka. Album ten nie zrobi większego wrażenia na wielbicielach thrash metalu á la Metallica czy fanach Iron Maiden. „Perfect Strangers” to nieco staromodny longplay będący ukłonem w stronę prawdziwych hard rockowców. I choć powrót Deep Purple jest bardziej udany od powrotu doktora Indiany Jonesa w „Indiana Jones and the Temple of Doom”, to mam jeszcze w uszach słowa Rossa Halfina z Kerrang, który po trasie D.P. w RFN powiedział mi „Nie z tego nie będzie. Ritchie Blackmore nie rozmawia z resztą zespołu i śpi w innym hotelu”. A więc tylko dla pieniędzy...
Romek Rogowiecki, Non Stop nr 1/1985
- - -
Ta nowa płyta starego zespołu była formą powrotu na najwyższym poziomie. W tym czasie kiedy w muzyce królowali speedowcy, thrashowcy i inni metalowcy, weterani z Deep Purple wydali klasyczny hard-rockowy album pokazujący najlepiej, czym ta muzyka różni się od innych ciężkich gatunków rocka. Już pierwsze takty fenomenalnego numeru „Knocking At Your Back Door” uświadamiają, że pomimo upływu lat i zmieniających się mód, hard rock może wywoływać emocje i dreszcze. Kolejne utwory, „Under The Gun” i „Nobody’s Home”, przynoszą tak charakterystyczne dla lat 70. riffy Blackmore’a, aranżację i wykonanie. Wszystko to jednak tylko stanowi nieśmiały wstęp dla utworu tytułowego.
Czy możesz przypomnieć sobie moje imię? Jestem echem twojej przeszłości — rozpoczyna w nim Ian Gillan i już po kilkunastu sekundach wiemy, że mamy do czynienia z hard rockowym hymnem lat 80. „Perfect Strangers” to utwór, który śmiało można porównać z największymi megahitami Purple. Pamiętam, że gdy w tydzień po oficjalnym wydaniu, płyta trafiła na talerz mojego gramofonu i usłyszałem wspaniałe, orientalizujące solo Ritchiego, pomyślałem – warto było czekać tyle lat, choćby tylko dla tego utworu. Na szczęście cala płyta pełna jest dobrych numerów i potwierdza, że muzycy nadal mają świetne pomysły i potrafią grać. Kiedy trzeba szybko (wirtuozerskie „A Gypsy’s Kiss”), kiedy trzeba pięknie („Wasted Sunsets”). Trudno doprawdy wyobrazić sobie powrót w lepszym stylu.
Dariusz Łanocha, „Królowie purpurowego świata”, Rock-Serwis 1993
Cytaty: Dariusz Łanocha, „Królowie purpurowego świata”, Rock-Serwis 1993
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz