Data premiery: 26.04.1999
Wydawca: Metal Mind Productions
Pochodzenie: Polska
Utwory:
1. Ate
2. Na krawędzi
3. Syrenka
4. Perła
5. Inny obszar
6. Sztuka ambicji
7. Ewa i Adam
8. Dwa dni
9. Zaklęta w marmur
10. Czas komety
11. Rozbijacz symboli
12. Miłość za pieniądze
13. Fortepian
14. Graphite
Personel:
Anja Orthodox - wokal, klawisze (13)
Paweł Pieczyński - gitara
Krzysztof Najman - gitara basowa
Gerard Klawe - perkusja
Michał Rollinger - klawisze (1, 2, 3, 7, 11)
Tomasz "Mech" Wojciechowski - klawisze (4, 5, 6, 12, 14)
Ate
(Metal Hammer 5/1999)
Recenzja - Tylko Rock 7/1999
Recenzja - Jazgot 4/1999 (ocena: 5/5)
www.facebook.com/closterkeller
Anja Orthodox - wokal, klawisze (13)
Paweł Pieczyński - gitara
Krzysztof Najman - gitara basowa
Gerard Klawe - perkusja
Michał Rollinger - klawisze (1, 2, 3, 7, 11)
Tomasz "Mech" Wojciechowski - klawisze (4, 5, 6, 12, 14)
Reklama płyty - Metal Hammer 5/1999 |
O płycie - Anja
Moja ulubiona płyta. Muzycznie dojrzała, ukoronowanie tego, co robiliśmy od "Violet". Smutne, zamglone klimaty. Pierwsza płyta, gdzie nie mam uwag do mojego wokalu. Ulubione numery: "Zaklęta w marmur", "Graphite", "Fortepian".
(Teraz Rock, 12/2003)
(Teraz Rock, 12/2003)
O utworach - Anja
Ate
Tekst jest wyrażeniem moich, zdaniem niektórych szokujących i kontrowersyjnych poglądów na kwestie religii i w ogóle wiary. Dla mnie są to zupełnie normalne poglądy. Po prostu nie wierzę w Boga. Żadnego. Czuję się dzięki temu cudownie wolna, jestem panią samej siebie, całego swojego losu, który kształtuję całkiem sama. Ale szanuję tych, którym potrzebna jest świadomość tego, że nie idą przez życie sami, że jest ktoś, kto nad nimi czuwa. Myślę sobie czasem, że nawet jeśli jakikolwiek Bóg istnieje, to chyba po prostu teraz śpi i nie widzi swego własnego dzieła. Z uwagi na panujące w naszym kraju zaściankowo-klerykalne klimaty w wersji singlowej podmieniłam słowo „Bóg” w refrenach na „On”. Tak specjalnie, żeby zamanifestować, że nie czuję, aby w dzisiejszych czasach istniała pełna swoboda wypowiedzi.
Na krawędzi
Jeden z moich ulubionych. Z początku był dużo cięższy i monumentalny, lecz nagle jakoś zewoluował do takiej postaci. Zaśpiewany jest mocno przez nos, gdyż nagrywałam go będąc bardzo chora, zakatarzona i w ogóle ledwie żywa. Podobno w tym „nosie” jest jakiś tam swoisty urok. Hm... W tekście wykorzystałam fragmenty mojego pierwszego w życiu wiersza (cała druga zwrotka). Mówi o tym, jak to czasem bezsenna, długa noc, spędzona na oczekiwaniu i tęsknocie za kimś, owocuje o świcie przyjęciem tego kogoś upragnionego we śnie. Ja tak często mam.
Syrenka
Uparłam się, że napiszę wreszcie tekst, gdzie nie będzie ani odrobiny dołu. I napisałam lekką, słodką bajeczkę o Tęczowym Duszku i małej Syrence o błękitnych włosach. Taki tekstowy cukiereczek dla pogodnych romantyków.
Perła
Tutaj nie ma ani cienia nadziei. Dziewczyna stoi na końcu mola i coraz słabiej walczy z myślami, które przejmują nad nią władzę. Woła ją świat życia ze słońcem i powietrzem, a jednocześnie coś nieustępliwie popycha w stronę głębi pod stopami. W końcu skacze i dopiero tonąc znajduje wytłumaczenie wszystkiego. I spokój. To jest jeden z moich ukochanych tekstów na tej płycie.
Inny obszar
„Odnajdę go czy na dnie piekła jest czy w niebie, rzeczywistości inny obszar, gdzie już nie będzie Ciebie” – to jest o wyrywaniu się spod psychicznej dominacji jednej osoby nad drugą lub uciekaniu od kogoś. Tekst taki mój bardzo osobisty. Na maxa.
Sztuka ambicji
Porównałam życie i stosunki międzyludzkie do gry w szachy, bo i tu, i tam nie można cofać ruchów. I czasem jedno chaotyczne, nieprzemyślane działanie powoduje utratę całej partii. Taka jestem mądra, a przecież ja bez przerwy daję się kierować nagłym impulsom.
Ewa i Adam
Moim ulubionym momentem jest ta zmysłowo orientalna dziura w środku.
Dwa dni
Najbardziej podobają mi się teraz klawiszki, które tam tak z rzadka pofiukują w tle. Już od dawna miałam taki pomysł, żeby oprócz akustycznych gitar wprowadzić elektronikę. Krzysiek, jak mu opowiadałam o swoim pomyśle, strasznie się burzył, że wszędzie muszę napakować NordLeada, nawet w taki numer. Ale potem się w pełni przekonał. A tekst? Bardzo o mnie. Opowiada o niecierpliwości i nieumiejętności czekania, jaka mnie charakteryzuje. Ja naprawdę czekając na kogoś, kogo kocham, potrafię ulec takiemu samospaleniu wewnątrz, że uczucie zaczyna samo z siebie umierać, bez żadnego innego powodu. Wiem, jestem paranoiczką, ale taka już moja uroda.
Zaklęta w marmur
Ten numer prawie wyleciał z płyty. Miałam absolutny bezwład twórczy, jeśli chodzi o linię wokalną. Od trzech lat z hakiem. Nie wszedł już na „Cyan”, z tego właśnie powodu. Wtedy nie wymyśliłam nic. Przez całe lata nazywał się „ślicznopiękny”. A tym razem, rzutem na taśmę, ostatniego dokładnie dnia przed zakończeniem nagrań, ułożyłam na komputerze wokal, a potem spędziłam straszliwą noc, pisząc pośród dzikich bluzgów tekst. Wiedziałam, że muszę stworzyć coś na miarę tej pięknej melodii, którą koledzy ułożyli. Ale wydaje mi się teraz, że na maxa sprostałam wyzwaniu. Jest to jeden z moich najlepszych pomysłów w życiu chyba. Tak strasznie mi się ten numer podoba, że koniec. ,,Zaklęta” jest moim numerem 1 na tej płycie. Jeszcze nigdy nie zaśpiewałam w taki sposób i takim głosem. Tak lekko i delikatnie.
Czas komety
To jest cały mój utwór. Wymyśliłam go sobie tak na sucho, bez żadnej gitary czy innego instrumentu. Leżałam w łóżku i próbowałam tak z pamięci ułożyć linię do późniejszej „Na krawędzi”. I nagle zaczęło mi się śpiewać coś takiego. Jak oparzona poderwałam się i popędziłam do dyktafonu, żeby tylko zdążyć zapisać to zanim odleci. I udało się. Potem odparłam wszystkie ataki na ten utwór, aby z niego zrobić normalny numer z bębnami i całą resztą. Uważałam, że tę melodię najlepiej podawać w jak najczystszej postaci, więc tylko Paweł dobrał gitarę pode mnie i już. Czy pamiętacie może jeszcze lato w 1997 chyba roku? Jak na niebie królowała wielka kometa. Kiedyś, dużo później, mój kolega Jacek Wilczyński, zdolny nawiedzony poeta, przyniósł mi swój wiersz. Urzekły mnie tam trzy wersy: „Ona jest czernią i bielą, ona jest smutkiem i nadzieją, ona ostatnią bogów wybranką...”. Dostałam je w prezencie. I tak narodził się ten tekst.
Rozbijacz symboli
Właściwie nie mam wiele do powiedzenia o tym kawałku. Bardzo mi się podoba, jak w trzeciej zwrotce zaśpiewałam „l nie wiadomo skąd...”, jakoś tak strasznie odjazdowo i punkowsko to wyszło. Michał wymyślił strasznie odjechane klawisze w zwrotkach. Zaskoczył nas strasznie. Bo są zupełnie nie w jego stylu. Ale super.
Miłość za pieniądze
Tekst mówi o początkującej dziwce, która dodaje sobie czadu kokainą. Co tu więcej powiedzieć... Brutalna muzyka i taki sam tekst. Trochę odbija od reszty płyty, ale moim zdaniem się przydaje.
Fortepian
Jest to jedno z najpiękniejszych miłosnych wyznań, jakie w życiu ułożyłam. Ale nie pisałam tego tekstu do nikogo konkretnie. Opisałam tam tylko blokadę, jaką mam, kiedy przychodzi do wyznawania uczuć.
Graphite
To jest mój bardzo, bardzo osobisty tekst. Dokładnie opisuje pewien poranek z mojego życia. Od razu mówię - jego bohaterem nie jest mój mąż. Gdyby tak się zdarzyło między nami, nie napisałabym takiego tekstu. Do refrenów ułożyłam sobie wokal, którego w ogóle nijak nie mogłam zaśpiewać. Na próbach i w domu nie wyszedł mi ani razu! Weszłam do studia przygotowana na wielką batalię i nagle okazało się, że nagrałam to od razu, od pierwszej próby. Zbaraniałam ja, zaniemówił realizator. Do tej pory nie rozumiem, co się stało...
(Metal Hammer 5/1999)
Recenzje
Recenzja - Tylko Rock 7/1999
Przed trzema laty recenzowałem piąty album Closterkellera "Cyan" i zażartowałem sobie z politycznych zainteresowań mojej ulubionej polskiej wokalistki, wyrażonych w utworach Władza i Zmierzch bogów: "Anja czytająca "Gazetę Wyborczą" czy oglądająca "Wiadomości TV" to widok zbyt przyziemny." Artystka wzięła sobie chyba te słowa do serca, bowiem w tak zwanym międzyczasie została radną, dzięki czemu - długo oczekiwana - nowa studyjna płyta zespołu wolna jest od podobnej tematyki. Za to otrzymujemy sporą dawkę poezji, romantyzmu i wielobarwnej melancholii. Słowem: wszystko, co w tekstach Anji lubię najbardziej. Muzyka idealnie koresponduje z tymi klimatami, a nad wszystkim unosi się odurzający zapach róż.
Już przy pierwszym słuchaniu nie miałem wątpliwości: to najlepsza płyta Closterkellera od czasu "Violet". I najpiękniejsza od czasu "Blue". Prawie nie ma tu dynamicznych, czadowych kompozycji - bo trzy na czternaście to chyba niezbyt wiele (Sztuka ambicji, Rozbijacz symboli, Miłość za pieniądze). Album otwiera podniosła w nastroju pieśń Ate, w której Anja z typową dla siebie szczerością neguje istnienie Boga. Byłbym nawet skłonny się z nią zgodzić, gdyby nie przekonanie, że to właśnie mnie Bóg upatrzył sobie za ofiarę i paprze mi życie - zatem istnieć musi. Pod Na krawędzi podpisałbym się rękami i nogami (podobnie jak kiedyś pod I jeszcze raz do końca), zaś słuchając Perły miałem ochotę wyskoczyć z okna - na szczęście pod moim blokiem nie widnieje wabiąca tafla wody. Zaklęta w marmur, Czas komety i Fortepian traktują o miłości, zaś Inny obszar - jeden z najlepszych utworów na płycie - opowiada o potrzebie ucieczki spod czyjegoś destrukcyjnego wpływu. Całość wieńczy Graphite - zgodnie ze słowami Anji "największy closterkellerowy dół w historii": "nie szukam bajki w moim życiu, bajki są okrutne". (...)
Płyta powstawała długo, choć nagrano ją w przeciągu miesiąca, kilka tygodni przed premierą. Zespół przechodził różne zmiany personalne: perkusistę Posejdona zastąpił Gerard Klawe, zaś za klawiszami zasiedli gościnnie Michał Rollinger (przed laty pełnoprawny członek załogi) i Tomasz Wojciechowski, współpracujący z Closterkellerem przy realizacji albumu "Koncert'97". Po nagraniu materiału odszedł Krzysztof Najman, którego małżeństwo z Anją rozpadło się. Aż dziw bierze, że w takich okolicznościach otrzymaliśmy płytę tak piękną, dojrzałą, spójną i wzruszającą. Najbardziej wiekopomne dzieła rodzą się w bólach.
Płyta powstawała długo, choć nagrano ją w przeciągu miesiąca, kilka tygodni przed premierą. Zespół przechodził różne zmiany personalne: perkusistę Posejdona zastąpił Gerard Klawe, zaś za klawiszami zasiedli gościnnie Michał Rollinger (przed laty pełnoprawny członek załogi) i Tomasz Wojciechowski, współpracujący z Closterkellerem przy realizacji albumu "Koncert'97". Po nagraniu materiału odszedł Krzysztof Najman, którego małżeństwo z Anją rozpadło się. Aż dziw bierze, że w takich okolicznościach otrzymaliśmy płytę tak piękną, dojrzałą, spójną i wzruszającą. Najbardziej wiekopomne dzieła rodzą się w bólach.
Dużo dobrego trzeba powiedzieć także o szacie graficznej albumu - okładka jest bezwarunkowo najlepiej dobrana do zawartości muzycznej. Pierwszy nakład ukazał się w tekturowym opakowaniu z dwoma utworami więcej. Wersja tradycyjna zawiera kolejny program komputerowy. Słowem: coś dla każdego. Warto było czekać trzy lata. "Na krawędzi dnia, na krawędzi snu..."
Tomasz Beksiński
Recenzja - Jazgot 4/1999 (ocena: 5/5)
(...) Co tu dużo mówić - nowa płyta Anji Orthodox i jej kolegów jest przede wszystkim o wiele bardziej delikatna, subtelniejsza niż ich poprzednie dokonania. Przepiękne gitarowe "pajączki", niesamowite, zakręcone klawiszowe brzmienia (ach, ta Clavia NordLead...), wokale Anji też są jakby bardziej delikatne, w pewnym sensie bardziej "normalne", bez zbytnich popisów. Zwraca uwagę doskonała aranżacja i produkcja utworów.
"Graphite" to przede wszystkim klimat, przestrzeń i piękno... Może niewiele na tej płycie gotyku (chociaż tytułowy utwór to gotyckie arcydzieło!!!), ale - moim zdaniem jest to wielki krok do przodu w twórczości zespołu. Mimo, iż bardzo lubię wszystkie płyty Closterkeller, "Graphite" od razu zajęła najwyższe miejsce na podium moich muzycznych fascynacji w ostatnim czasie.
Anja wspomniała kiedyś, że liczy się dla niej nowatorstwo w muzyce. Dla mnie "Graphite" jest doskonałym przykładem właśnie nowatorstwa i świeżego spojrzenia na muzykę gotycką. Brawo, Anka!!!
Anna Zachar
Recenzja - Metal Hammer 5/1999 (ocena: 5/5)
Przenieśmy się w krainę baśni i marzeń odkrywając nowy wymiar. Wyzwólmy swoje emocje i zapomnijmy o tym, że kiedyś będziemy zmuszeni powrócić. Podążajmy tą drogą, a przewodnikiem niech dla nas będą dźwięki, których piękno i magia poraża, oszałamia i uspokaja. (...)
W porównaniu do porzednich wydawnictw Closterkeller, "Graphite" brzmieniowo i muzycznie kojarzy mi się z ostatnią studyjną płytą "Cyan". Z tą różnicą, że jest jednak jeszcze bardziej stonowany, jeszcze bardzej subtelny i o wiele bardziej melodyjny. Tak jak wspomniała Anja Orthodox - tym razem postawiliśmy na melodię, a nie nie czady. Mocnym punktem płyty, jak zwykle zresztą w przypadku Closterkeller, są teksty Anji Orthodox. Przesycone smutkiem, brakiem nadziei, dekadencją. Uderzające w samo sedno spraw, o których pisze autorka, mimo iż nie można doszukiwać się w nich jednoznaczności czy dosłowności.
"Graphite" to moim zdaniem najlepsza płyta Closterkeller, która trafi z pewnością nie tylko do fanów gotyckich klimatów. Jestem pewna, że w tej płycie zakocha się każdy, kto w muzyce ceni nowatorstwo, magię, ulotność, piękno.
Anna Zachar
Recenzja - Brum 6/1999
Już pierwszy odbiór ,,Graphite" rozwiewa nadzieje na możliwość utrzymania się Closterkeller w dotychczasowej formule. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to płyta Closterkeller a Anji Orthodox. Bezdyskusyjnie wokalistka sytuuje się w centrum utworów.
Przykuwają uwagę niezłe teksty - jak na metalizującą gotycką stylistykę, bardzo odległe od pretensjonalnej licealnej metafizyki a la Artrosis czy Batalion D'Amour, penetrujące za to szare, nieco naiwne, w każdym razie twardo osadzone na ziemi emocje autorki. Szare i naiwne, bo zawsze naszkicowane na tle róż, pocałunków, ust i - oczywiście - kochanków. Niezłe, bo w tym przypadku erotyczny banał ilustruje całkiem niebanalne mroki psychiki Anji („Rozbijacz symboli”, „Na krawędzi”).
Przede wszystkim jednak z płyty wyłania się rzeczywiście doskonały, ekspresyjny i emocjonalny głos, jakby uwiarygodniający nawet najbardziej infantylne sformułowania tekstów. Głos jest zresztą jedyną żywą częścią płyty. Cały muzyczny podkład jest dość sterylnie opracowanym przekładańcem zimnego, gotyckiego smucenia i akcentów metalowych. W tym sensie Closterkeller zbliża się niepokojąco blisko do popularnej ostatnio miazmaty wspomnianych wyżej, tragicznie nieporadnych projekcji germańskiego metalogotyku. Zaginął gdzieś postpunkowy i zimnofalowy nerw obecny na wcześniejszych materiałach, a tak znakomicie odsłonięty na albumie koncertowym.
Słuchając „Graphite”, mam wrażenie, że Anja Orthodox najchętniej zamknęłaby się sama z komputerem i odjechała w najciemniejsze strony bristol sound. I jeśli o mnie chodzi, wolałbym usłyszeć ją w takim ujęciu, niż obserwować, jak ten skądinąd świetny i dotychczas oryginalny zespół rozmienia się na drobne wraz z koniunkturą. Bo sądzę, że „Graphite” jest krokiem właśnie w stronę koniunktury.
Wojtek Wysocki
www.facebook.com/closterkeller
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz