Data premiery: 20.04.2018
Wydawca: BMG
Pochodzenie: USA
www.aperfectcircle.com
Kup płytę - porównaj ceny
Utwory:
01. Eat the Elephant
02. Disillusioned
03. Contrarian
04. The Doomed
05. So Long, And Thanks For All the Fish
06. TalkTalk
07. By and Down the River
08. Delicious
09. DLB
10. Hourglass
11. Feathers
12. Get the Lead Out
Metal Hammer 4/2018: album miesiąca
Brzmienie „Eat The Elephant” wskazuje, że muzycy odnaleźli radość do gry oraz eksperymentów. To nastrojowe, czasem delikatne dźwięki bez oglądania się na przeszłość. W sporej części utworów na pierwszy plan wysunięto syntezatory i perkusję. Dużo tu elektroniki – jak chociażby w utworze „Hourglass”, którego siłą napędową jest futurystyczne brzmienie i modulowany głos Keenana. „Feathers”, znane wcześniej z wykonań live, stanowi pomost między poprzednimi dokonaniami grupy, a teraźniejszością – Keenan wykonuje partie wokalne z werwą jak dawniej, a gitara Howerdela przywodzi na myśl fuzję brzmienia „Mer de Noms” i „Thirteenth Step”. W kilku fragmentach możemy dopatrzeć się odniesień do The Cure, Depeche Mode oraz o dziwo, Pearl Jam (w utworze „Delicious”). Za zmianą brzmienia stoi też zmieniony ton płyty – poruszane są poważne tematy ale wydźwięk nie zawiera w sobie pesymizmu. „So Long, and Thanks for All the Fish” zbudowany został na zasadzie odniesień do popkultury – już tytuł wskazuje na Douglasa Adamsa i jego cykl „Autostopem przez Galaktykę”, a sam utwór nawiązuje m.in. do Davida Bowiego. Trzeci singiel, „TalkTalk”, w najpełniejszym stopniu oddaje charakter „Eat The Elephant”. Album być może nie jest zbyt łatwy w odbiorze, brak mu czasami wrzucenia piątego biegu, ale ma w sobie magię, która przykuwa uwagę i zmusza do kolejnych odsłuchów. Odniosłem też wrażenie, że częściowy brak pomysłów podczas pisania kompozycji postanowiono przykryć rozbudowaną produkcją.
Consequenceofsound.net: B-
Recenzje
Metalsucks.net: 3/5
Większość materiału na „Eat the Elephant” jest pięknie depresyjna, a album jest łatwy w odbiorze (…) - nie będziecie się męczyć, żeby przebrnąć przez niego w całości.
Większość materiału na „Eat the Elephant” jest pięknie depresyjna, a album jest łatwy w odbiorze (…) - nie będziecie się męczyć, żeby przebrnąć przez niego w całości.
Ale również możecie go nie pamiętać, gdy się skończy. (…) w większości brzmi dość podobnie. Częściowo ma to związek z tempami utworów, częściowo z eterycznym, beznamiętnym (przypuszczam, że to celowy zabieg) śpiewem Maynarda, częściowo z odejściem nadperkusisty Josha Freese'a, który ma wyjątkowy talent do czynienia prostych partii perkusyjnych o wiele bardziej skomplikowanymi, niż powinny być, bez zbędnego zwracania na siebie uwagi, a częściowo z faktem, że chwytliwe fragmenty, choć solidne, nie są tak magnetyczne jak ich poprzednicy.
„Eat the Elephant” może nie jest wspaniałym albumem. Ale jest dobry i tak jak inne płyty APC będzie lepszy z wiekiem. Innymi słowy: zdecydowanie jest wart waszego czasu… tylko nie oczekujcie powrotu w stylu „Mer Des Noms”.
Metal Hammer 4/2018: album miesiąca
Brzmienie „Eat The Elephant” wskazuje, że muzycy odnaleźli radość do gry oraz eksperymentów. To nastrojowe, czasem delikatne dźwięki bez oglądania się na przeszłość. W sporej części utworów na pierwszy plan wysunięto syntezatory i perkusję. Dużo tu elektroniki – jak chociażby w utworze „Hourglass”, którego siłą napędową jest futurystyczne brzmienie i modulowany głos Keenana. „Feathers”, znane wcześniej z wykonań live, stanowi pomost między poprzednimi dokonaniami grupy, a teraźniejszością – Keenan wykonuje partie wokalne z werwą jak dawniej, a gitara Howerdela przywodzi na myśl fuzję brzmienia „Mer de Noms” i „Thirteenth Step”. W kilku fragmentach możemy dopatrzeć się odniesień do The Cure, Depeche Mode oraz o dziwo, Pearl Jam (w utworze „Delicious”). Za zmianą brzmienia stoi też zmieniony ton płyty – poruszane są poważne tematy ale wydźwięk nie zawiera w sobie pesymizmu. „So Long, and Thanks for All the Fish” zbudowany został na zasadzie odniesień do popkultury – już tytuł wskazuje na Douglasa Adamsa i jego cykl „Autostopem przez Galaktykę”, a sam utwór nawiązuje m.in. do Davida Bowiego. Trzeci singiel, „TalkTalk”, w najpełniejszym stopniu oddaje charakter „Eat The Elephant”. Album być może nie jest zbyt łatwy w odbiorze, brak mu czasami wrzucenia piątego biegu, ale ma w sobie magię, która przykuwa uwagę i zmusza do kolejnych odsłuchów. Odniosłem też wrażenie, że częściowy brak pomysłów podczas pisania kompozycji postanowiono przykryć rozbudowaną produkcją.
Consequenceofsound.net: B-
Obowiązkowy dla fanów i sporadycznie elektryzujący dla nowych słuchaczy, „Eat the Elephant” jest czymś w rodzaju reunionu, za jaki większość zespołów by zabiła. (…) Jeśli kiedykolwiek byliście wściekli i jednocześnie zmęczeni tą wściekłością, to jest płyta dla was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz