Data premiery: 17.11.2017
Wydawca: Napalm Records
Pochodzenie: USA/Brazylia
facebook.com/cavaleraconspiracy
Recenzja - kawałek po kawałku
1. Insane
Bez żadnych wstępów. Krótka przygrywka na gitarze, po chwili dołącza sekcja rytmiczna i maszyna pędzi szaleńczo do przodu na najwyższych obrotach. Max zaczyna się drzeć, wypluwając kolejne słowa i nie spuści z tonu już do końca płyty. Po drugiej zwrotce, a przed refrenem następuje nieco wolniejsza środkowa część, tempem przypominająca “Dead Embryonic Cells”. Końcówka znów szybka, z zaległym refrenem. Utwór kończą jakieś bliżej nieokreślone, apokaliptyczne dźwięki, które stanowią łącznik z drugim numerem.
2. Terror Tactics
Krótkie przejście na perkusji i jedziemy dalej. Szybkie tempo z pierwszego kawałka zostaje prawie utrzymane. Prawie, bo galop wydaje się już trochę bardziej opanowany, jak na “Arise”. Na początek solo na gitarze - zaliczone, nie trzeba już grać standardowo po drugim refrenie. Max skanduje kolejne wersy zwrotki i refrenu w podobny sposób. Wolniejsza druga część również nasuwa skojarzenia z ostatnim thrashowym krążkiem Sepultury. Różnica polega na tym, że tutaj znów pojawiają się apokaliptyczne efekty dźwiękowe, zarowno w tle, jak i w formie przerywnika między szybszą a wolniejszą częścią, a także na samym końcu. Ale i bez nich utwór brzmi złowrogo.
3. Impalement Execution
To numer, przy którym może być najlepsza zabawa na koncertach. Tempo zwrotki typowo do poskakania, przypomina “Clenched Fist” z “Chaos A.D.”. Refren, składający się jedynie z dwóch tytułowych słów wykrzyczanych odpowiednio wolno, jest stworzony do chóralnego skandowania przez publiczność. Skoro pierwsza część była wolniejsza, to dla odmiany w środku trzeba przyspieszyć, żeby można też zrobić młyn, do którego przygrywa wręcz deathmetalowy wiertarkowy riff.
4. Spectral War
I znów płynne przejście między utworami. Zwrotka kojarzy się z “Territory” i “Nomad”. Słowa “Spectral War”, powtarzane w refrenie, to również gwarancja, że publiczność na koncertach będzie wykrzykiwać je razem z Maxem. Pierwsza na tym albumie dość melodyjna solówka, potem przez chwilę na placu boju zostaje sam Igor, który uderza w werbel tak, jakby coś ciężkiego spadało na ziemię z wielkim hukiem. I znowu apokaliptyczne dźwięki, które zamykają kompozycję i otwierają następną.
5. Crom
Zaraz, zaraz, czy to cover “Infernal Death” z pierwszej płyty Death? Początek niemal identyczny i jeszcze Max krzyczący “Crom!” (tak mi się przynajmniej wydaje) podobnie jak Chuck Schuldiner krzyczał “Die!”. Dalej już nie, ale utwór jest wyraźnie zainspirowany death metalem, przynajmniej do momentu, w którym rozpoczyna się melodeklamacja, czy też z angielska: spoken part.
6. Hellfire
A teraz dla odmiany mamy industrial kojarzący się z Nailbomb (poboczny projekt Maxa z czasów, gdy jeszcze był w Sepulturze - dla tych, którzy nie pamiętają). Gościnnie Justin Broadrick z Godflesh. Najkrótszy i najsłabszy kawałek w zestawie, zaburzający spójność całości.
7. Judas Pariah
Dwa słowa: “Morbid Visions”. Przynajmniej w pierwszej części, bo Cavalerowie lubią częste zmiany tempa. I dobrze.
8. Psychosis
Po najszybszej, najagresywniejszej do tej pory kompozycji przyszedł czas na trochę wytchnienia. Tytułowy, instrumentalny utwór, wzbogacony o klawisze i czyste dźwięki gitary - taki przerywnik trochę jak na albumach Soulfly.
9. Excruciating
Tak jak otwierający “Insane”, tak samo zamykajacy “Excrutiating” od razu kopie w mordę. I jak dla mnie finałowy kawałek mógłby taki być do końca, jednak dość szybko traci impet. A szkoda. Najpierw wolna partia z melodyjką graną chyba na lirze korbowej (tak to brzmi), potem muzyka milknie i przez kolejne trzy minuty słuchamy didgeridoo, industrialnych szumów i jakiegoś gadania. Znowu? Po cholerę? Za dużo już tych “efektów specjalnych”, prawie do każdego utworu coś takiego ładują… Mam nadzieję, że w końcówce jeszcze się rozkręcą, tak jak to było we wcześniejszych kompozycjach... Ale nie... Koniec... Naprawdę? Jak można było to tak spieprzyć?
----
“Psychosis” w wielu momentach stanowi brakujące ogniwo między “Arise” a “Chaos A.D.”, czasami też głębiej sięga do korzeni, ale nie tych z “Roots”, tylko z “Morbid Visions” i “Schizophrenia”. Taka Sepultura w pigułce. Bracia Cavalera nie odkrywają Ameryki, ani nawet Brazylii. Entuzjastyczne przyjęcie krążka wynika z nostalgii za czasami, gdy thrash rządził, a Sepultura grała w klasycznym składzie. I gdyby “Psychosis” ukazał się wtedy, byłby objawieniem a dziś klasyką.
Nie zmienia to jednak faktu, że to cholernie dobry materiał. Choć przy pierwszym kontakcie można mieć wrażenie, że to jedynie nieokiełznany czad, to po dokładniejszym przesłuchaniu nie ma wątpliwości, że w tym szaleństwie jest metoda. To płyta dojrzałych muzyków. Sporo się tu dzieje, ale wszystko (no, prawie) jest przemyślane, tak żeby utwory nie zanudzały ani nie męczyły. Doświadczenie kompozytorskie braci Cavalera robi swoje. Efekt psują tylko niepotrzebny “Hellfire” i chaotyczny “Excruciating”, przez który album kończy się nijak, zostawiając poczucie niedosytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz